Nadchodzi tzw akcja sterylizacji bezdomnych kotek. Do otwartego przetargu zgłaszać mogą się wszystkie zakłady lecznicze dla zwierząt. Kryterium jest tylko jedno, jak najniższa cena. Przypomina mi to przetarg na budowę mostu lub drogi. Ciekawe, czy chcielibyśmy, aby takie warunki spełniane były dla naszej kotki lub suczki. Nie wyobrażam sobie sytuacji, że po operacji na jamie brzusznej kotki wypuszczane są od razu po wybudzeniu na zewnątrz do swojego środowiska, bez fartucha, bez obserwacji, spokoju choćby 2-3 dniowego. Wydaje się, że już na tyle dorośliśmy jako społeczeństwo, że powinniśmy mieć na względzie inne warunki, nie tylko najniższą cenę. Nie wspomnę już o narkozie wziewnej, czy o opiece 10 dniowej, tak jak to powinno wyglądać i odpowiednio długiej kuracji antybiotykowej czy przeciwbólowej. Wygląda to trochę tak, że wypada coś zrobić, żebyśmy mieli czyste sumienia, że coś się dla tych zwierząt robi. Dobrym przykładem może być Gdyńskie Schronisko, które opiekowało się zwierzętami po operacji. Patrzmy na fundacje, którym te zabiegi robimy. Kilka z nich robi to dobrze. W zeszłym roku mieliśmy z interwencji kilka przypadków kotek przywiezionych z jelitami wpadniętymi na zewnątrz /rozlizane szwy/, lub innymi powikłaniami po operacjach. Już się boję tego czasu. Nie przystępujmy do akcji na takich warunkach. My nie przystępujemy. Ponownie jak co roku wykonamy kilkadziesiąt sterylizacji w dobrych warunkach w formie darowizny- zupełnie za darmo. Możemy tylko apelować do koleżanek i kolegów lekarzy o podobny gest, tyle ile kto może. Zaznaczam, że nie chodzi mi o złą pracę lekarzy, tylko o późniejszą opiekę, która jest nie właściwa. /brak fartuchów, natychmiastowe wypuszczanie kotów na zewnątrz.
